Miniony weekend, podczas którego odbyła się druga runda Mistrzostw Europy Centralnej Cross Country - Rábaköz Cup - był dla Łukasza Komornickiego bardzo udany, a zarazem niezwykle pechowy. W czasie swojego drugiego startu po kilkuletniej przerwie, kiedy przesiadł się z Mitsubishi Pajero z silnikiem Diesla, do mocniejszego Mitsubishi L200 Strakar, okazało się, że jest w stanie nawiązać walkę z silną konkurencją. Niestety wielki pech zniweczył plany. Za to Marek Dąbrowski, w czasie samochodowego debiutu w Orlen Team udowodnił, że wysłużonym Mitsubishi Pajero DiD też można osiągać świetne wyniki.
Nastroje na Węgrzech były bardzo dobre. Przed rajdem, Łukasz Komornicki i jego pilot, specjalista od zawieszeń - Artur Kołodziej, testowali Mitsubishi L200 Strakar z 4-litrowym, benzynowym silnikiem, na wytyczonym przez organizatora, 6. kilometrowym odcinku, o nawierzchni zbliżonej do trasy rajdu. To była świetna okazja do ustawienia zawieszenia, dopracowania techniki jazdy i zgrania z nowym pilotem. Okazało się, że Mitsubishi jest szybkie, a Łukasz za każdym przejazdem poprawiał czasy. Dobrze radzili sobie także byli motocykliści, którzy poznawali Pajero i korzystali z rad i pomocy kolegów w G1 Racing.
Rywalizacja rozpoczęła się piątkowym prologiem, rozegranym na polnych i trawiastych drogach wokół miejscowości Himod. Na 5. kilometrowej próbie najszybszy okazał się bardzo doświadczony Miroslav Zapletal, kolejny z 8 sekundową stratą był Balazs Szalay, a 4. sekundy za Węgrem przyjechał Łukasz Komornicki. Dąbrowski na swoim pierwszym odcinku specjalnym, zajął 11 lokatę. Zwycięzca poprzedniej rundy, Adam Małysz, popełnił błąd, ”przestrzelił” 2 zakręty i zaliczył 7. czas.
Prawdziwe ściganie zaczęło się w sobotę, na czterech odcinkach specjalnych. Lider rajdu Miroslav Zapletal, pokazał, że jest bardzo szybki, jednak za późno zaczął hamować przed zakrętem i lądował w rzece. Próbę ukończył dzięki jadącej na końcu ciężarówce, która wyciągnęła jego Hummera na drogę. Sytuację wykorzystał kierowca Mitsubishi L200 Strakar, popisał się drugim czasem i po OS 2. na chwilę objął prowadzenie w rajdzie. Do gry wkroczyli Balazs Szalay i Adam Małysz. Łukasz Komornicki notował świetne czasy walcząc w pierwszej trójce. Niestety, na ostatnim odcinku specjalnym, 10. kilometrów przed metą, na wystającym korzeniu uszkodził oponę i do mety dojechał ze sporą stratą. Zwycięstwo w tym dniu na swoje konto zapisał Szalay. Małysz z stratą (+15 s.) był drugi, a Komornicki (+39 s.) trzeci. Marek Dąbrowski w Mitsubishi Pajero popisał się spokojną jazdą i dzień ukończył na 9. pozycji.
"Nie spodziewałem się, że osiągnę tak szybkie tempo – mówił o pierwszym dniu Łukasz Komornicki - zwłaszcza, że na poprzednim rajdzie jechałem dużo słabszym Dieslem. Auto jest bardzo dobre, szczególnie w sekcjach gdzie nie rozwijam więcej niż 150 km/h, bo to jego prędkość maksymalna. Na ostatnim odcinku, w lesie złapałem gumę i przez ostatnie 10 km podróżowałam dużo wolniej. Szkoda, było dobre tempo, ale przez defekt opony mogłem stracić nawet 25 sekund."
W niedzielny poranek cała czołówka Rábaköz Cup w bojowych nastrojach zjawiła się na starcie OS 5. Zły humor miał tylko Adam Małysz, który dzięki kontrowersyjnej decyzji sędziów otrzymał 15-minutową karę i spadł w tabeli. Awans o jedno oczko i lepszą pozycję do atakowania Węgra chciał wykorzystać Łukasz Komornicki. Plany ataku na Szalaya zarówno Małyszowi, jak i Komornickiemu, popsuły i to dosłownie awarie. Najpierw były skoczek został tylko z szóstym biegiem w Toyocie, chwilę później uszkodził się tylny dyferencjał w Mitsubishi.
”Szkoda, że mieliśmy awarię dyferencjału, bo szło nam bardzo dobrze. Zebraliśmy nowe doświadczenia, mieliśmy szybkie tempo - trzy razy byliśmy na 3. pozycji, raz na 2. i 4., więc mimo tego, że nie dowieźliśmy rezultatu, jesteśmy zadowoleni. Niedługo kolejny rajd i kolejna próba. Paradoksalnie, mimo awarii mojej i Adama, jestem zadowolony z pracy wspierającego nas serwisu G1 Racing, bo obsługiwał cztery samochody, a cała załoga liczyła około 20 osób. Atmosfera była bardzo dobra i gdyby nie awarie to byłby fantastyczny sukces – komentował już w serwisie Łukasz Komornicki.
Ostatecznie – po niedzielnych zmaganiach - wyniki w pierwszej dziesiątce uległy całkowitej zmianie. Całe podium należało do Węgrów, ale wielką niespodziankę sprawili, jadący Mitsubishi Pajero 3.2 Diesel, debiutanci: Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy wygrali klasę T1 Diesel i zajęli 4. miejsce w klasyfikacji generalnej.